Zbyszek: Mój pierwszy raz z Singlami…

…bardzo na plus (a może tak zwykle bywa gdyby single się spotykają?). Każdy inny, ale wszyscy otwarci, towarzyscy, sympatyczni, pozytywnie nastawieni. Nikt nie zadzierał nosa, wszyscy na Ty, choć jak później się zorientowałem byli wśród nas także ludzie na stanowiskach, lekarze, prawnicy. Przez te cztery dni nikt nie dał tego po sobie poznać.

W programie mieliśmy dwa dni zwiedzania (wycieczka piesza po okolicznych skałkach oraz druga, autokarem, po zamkowych ruinach), na luzie, bez pośpiechu.

Najmilsze jednak, dla mnie, były wieczorne spotkania integracyjne. Jedno przy muzyce i karaoke, drugie przy grillu i trzecie rzucanie kulami (kręgle). Wtedy można było najlepiej się poznać, coś przy okazji wypić, pośpiewać, pożartować.

Owszem, były kobiety, które wpadły mi w oko, ale że był to stosunkowo krótki wyjazd, a do tego z natury jestem trochę nieśmiały, no to wyszło jak wyszło. Dalej jestem stanu wolnego.

I tak samo chyba z większością uczestników tego wyjazdu. Choć nie jestem do końca pewnej pewnej pary, która ad hoc zapoznała się na naszych oczach. Bardzo szybko się polubili, często chodzili razem, nawet trzymali za ręce. Ciekaw jestem jak dalej potoczyły się ich losy…

A propos uczestników takich wyjazdów, kto może, a kto nie. Choć oferta skierowana jest do singli, nie ma sztywnych zasad. W naszej grupie były też pary i nikomu to nie przeszkadzało.

Był też pan, ale to proszę zachować w tajemnicy, który niby udał się w podróż służbową, i w domu zostawił partnerkę. Widać, że potrzebował chwili wytchnienia.