
Jadę pierwszy raz na wyjazd dla Singli
Wypowiedzenie tego na głos mnie… zawstydza? Sama nie wiem. Czuję gulę w gardle i taką nieśmiałą potrzebę wytłumaczenia się: „To tylko wyjazd. Taki zwykły, z ludźmi”. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Nie wyjeżdżałam sama. No dobra – z grupą, ale bez nikogo znajomego. Ale wewnętrznie czuję, że to coś więcej. Prawda jest taka, że się boję.
Z perspektywy psychologicznej, strach jest naturalny. W nowej sytuacji mózg działa jak radar: skanuje zagrożenia, niepewność, ryzyko. Każdy nowy krok to potencjalne zagrożenie z perspektywy naszego umysłu – „nie wiem, co mnie czeka”. I to wystarczy, by wywołać napięcie, strach czy niepewność. Szczególnie u osób, które przez lata były raczej „oswojone” ze swoim światem.
Kliknęłam przypadkiem. A może jednak nie?
Kliknęłam w link o wyjeżdzie przypadkiem. A może nie? Może po prostu potrzebowałam, żeby ktoś mi podał rękę przez ekran. „Chodź z nami. Nie jesteś sama”.
Ale prawda jest taka, że byłam. Od dłuższego czasu. Jestem po czterdziestce. Od kilkunastu lat prowadzę własną firmę. Codzienność mam opanowaną. Klienci, projekty, decyzje. Ale z każdą kolejną godziną tej samotności, z każdym „wszystko ogarnę sama”, coś we mnie się wycofuje. I choć z zewnątrz wyglądam na ogarniętą, to w środku… jestem zmęczona. Zmęczona byciem tą, która wszystko wie, wszystko kontroluje, wszystko planuje.
Ten wyjazd to dla mnie jakby… eksperyment. Próba kontaktu z życiem spoza kalendarza i spotkań na Zoomie.
Gdy serce bije szybciej, a w głowie tysiąc scenariuszy
Więc kiedy zobaczyłam ogłoszenie o wyjeździe w Bieszczady, serce zabiło mi szybciej. A zaraz potem odezwała się głowa:
- Nie wiem, czego się spodziewać,
- Nie wiem, czy „pasuję” do takich wyjazdów,
- Nie wiem, jacy ludzie tam będą,
- Czy ktoś mnie zrozumie?
- Czy nie poczuję się wyobcowana?
- Co jeśli się wygłupię, jeśli nie odnajdę się w żartach, jeśli… nikt nie usiądzie koło mnie przy obiedzie?
Miałam milion wymówek. Nie mam kondycji. Nie znam nikogo. Nie wiem, co zabrać. Nie wiem, czy sobie poradzę. I to jest chyba to sedno – to pytanie, które wciąż wracało: Czy ja dam radę? Wiem, że brzmi to dziecinnie. Mam już swoje lata, a w głowie lęki jak z podstawówki.
To bardzo naturalne, że pojawia się napięcie przed wyjazdem. Strach przed oceną, obawa, że nie będzie się pasować, że nie znajdzie się wspólnego języka. W grupie, w której nikogo nie znamy, uruchamiają się pierwotne mechanizmy, które pomagały nam w czasach prehistorycznych przeżyć jako członek grupy: „Czy zostanę przyjęta?”. W rzeczywistości jednak większość ludzi czuje dokładnie to samo – tylko nikt o tym nie mówi głośno. Wszyscy odczuwają lęk przed odrzuceniem i pragnienie przynależności.
Próbuję się pocieszyć
W końcu jadę w góry. Świeże powietrze. Odetchnę. Może coś się we mnie przewietrzy. Ale zaraz pojawia się druga myśl: „A co, jeśli nie? Jeśli wrócę jeszcze bardziej rozczarowana?” I tak się bujam – między nadzieją a lękiem.
Wahania to część procesu zmiany. Nazywamy to ambiwalencją – czyli jednoczesną obecnością dwóch przeciwnych emocji. Kluczem nie jest brak strachu, tylko gotowość, by go unieść.
Nie powiem tego na głos, ale…
Trochę liczę, że kogoś tam poznam. Nie chodzi o romantyzm, może nawet nie o flirt. Ale o kontakt. Żywy, prawdziwy. O rozmowę, o spojrzenie, o czyjeś „też tak mam”.
Człowiek to istota relacyjna. Możemy mówić, że jedziemy dla krajobrazów, jedzenia, odpoczynku – ale głęboko w nas jest potrzeba wspólnoty. I dobrze, że ona tam jest. To nie słabość – to sedno naszego człowieczeństwa.
A jednak... coś mnie ciągnie
Wbrew wszystkiemu. Wbrew lękom, głosom w głowie, niepewności. Ciągnie mnie do tej nadziei, że może – choćby przez te kilka dni – poczuję się znowu jak ja.
I tak właśnie często się dzieje. Ludzie wracają z wyjazdu z myślą: „Nie sądziłam, że to będzie aż tak dobre.” Nie przez program czy pogodę – ale przez to, co poczuli razem z innymi.
No i przyjechałam
Walizka wypchana jakby na miesiąc, w głowie mętlik. Pierwszy raz zobaczyłam tych wszystkich ludzi w lobby hotelu. Uśmiechnięci, pogadani, niektórzy jakby się znali. A ja stałam z boku i myślałam tylko jedno: „Co ja tutaj robię?”. Ale potem… coś zaczęło się zmieniać.
Pierwszy wieczór... Wspólna kolacja...
Z początku czułam się niezręcznie. Z kim usiąść? Czy się odezwać? I wtedy jakaś kobieta powiedziała do mnie:
– Też jesteś pierwszy raz? Ja się dziś trzy razy chciałam wycofać.
Zaśmiałyśmy się. I tak zaczęła się rozmowa. Naturalna. Bez spiny. Potem dosiadł się ktoś jeszcze. I ktoś kolejny. Nagle zrobił się stół śmiechu, opowieści, przekomarzania się. Nie znaliśmy się, a czułam się, jakbyśmy się znali od lat.
W swojej pracy jako psycholog często obserwuje, iż to jest bardzo częsty scenariusz. Wystarczy wspólny cel, otwarte nastawienie i bezpieczna atmosfera — a ludzie, nawet ci nieufni i wycofani, zaczynają się otwierać. Nie trzeba wielkich rozmów – czasem wystarczy, że ktoś zapamięta Twoje imię. To daje poczucie widzialności – a to coś, czego wiele z nas bardzo potrzebuje.
Drugiego dnia rano poszliśmy w góry!
Nie było wyścigu. Tempo spokojne, pogoda cudowna. Rozmawiało się… łatwo. O książkach. O tym, kto skąd przyjechał. Nawet o tym, dlaczego akurat teraz, dlaczego singlowy wyjazd. Nie czułam się oceniana. To było najdziwniejsze i najpiękniejsze zarazem – że można być sobą.
W nowych okolicznościach, bez ról społecznych (szefowej, mamy, córki, sąsiadki), wiele osób czuje coś na kształt… ulgi. Bo nagle można być po prostu człowiekiem. Takim, jakim się jest teraz.
Wieczorem były rozmowy przy winie, śmiech, planszówki, ktoś opowiadał o Islandii, ktoś inny o rozwodzie. Niektóre historie były smutne, inne zabawne. Ale wszystkie — prawdziwe. W ciemności, bez ekranów, bez masek. To był moment, w którym naprawdę poczułam – żyję. Nie funkcjonuję. Żyję. Przynależę.
Poczucie wspólnoty, nawet chwilowe, potrafi działać jak balsam. Dla wielu osób ten moment — kiedy „coś kliknie”, kiedy poczują, że są częścią grupy — jest czymś, czego nie doświadczyli od lat.
Ostatniego dnia żegnaliśmy się jak starzy znajomi
Z wymianą numerów, śmiechem, czułością. Kilka osób umawiało się na następny wyjazd. Ktoś powiedział:
– Myślałem, że będzie gorzej. A było najlepiej.
Ja pomyślałam to samo.
Czego tak naprawdę szukamy?
Choć biuro podróży “Ruszajmy Razem” oficjalnie organizuje wypoczynek, to większość Singli, którzy decydują się na pierwszy wyjazd, gdzieś z tyłu głowy ma nadzieję na coś więcej: znajomość, zrozumienie, może iskrę.
I to wcale nie jest naiwne. To bardzo ludzkie.
Tylko że… wcale nie trzeba wracać z kimś. Czasem wystarczy wrócić do siebie. Poczuć się tylko jako ja – człowiek, kobieta, ktoś, kto zasługuje na bliskość, śmiech i słońce, poczuć, że moje życie może znowu być barwne i ekscytujące, poddać się danej chwili spokoju i refleksji.
Na zakończenie: odwaga nie polega na braku strachu
To nie jest tekst o miłości. To tekst o odwadze. O pierwszym kroku. O przełamywaniu oporu.
I o tym, że nawet jeśli boisz się jechać sama, wiedz: wszyscy się boimy. Ale to nie znaczy, że masz zrezygnować.
Z mojego doświadczenia wynika, że właśnie po takich decyzjach przychodzi zmiana. Kobiety, które są gotowe ruszyć z miejsca i się odważyły, mówią potem: “Nie spodziewałam się, że tak się otworzę.”
Bo podróż to nie tylko nowy krajobraz. To przede wszystkim wewnętrzna droga do siebie. Więc gdyby ten wyjazd miał być początkiem tej drogi, czy warto było podjąć tą decyzję?
psycholog świadomej obecności, mental coachem i event manager z wieloletnim doświadczeniem międzynarodowym. Podczas 6-miesięcznego kompleksowego i holistycznego programu, bezpłatnych festiwali i mastermindów wspiera silnie i przedsiębiorcze kobiety, które pomimo sukcesów biznesowych, posiadania „wszystkiego” zapomniały, jak być szczęśliwe i spokojne. Działa online, na terenie Europy i Azji, towarzysząc swoim Klientom w języku polskim, niemieckim i angielskim.
Szczególnie polecamy...
7 dni, 13–19 lipca 2025 | Karpacz, Karkonosze Lato w Karkonoszach: single, góry a… resztę powiedzą górskie ścieżki!Szukasz wyjazdu, gdzie szlaki górskie łączą się z szansą na nowe znajomości? W Karpaczu, u stóp Śnieżki, czeka na Ciebie...
Zobacz więcej
| |
7 dni, 20–26 lipca 2025 | Dźwirzyno Solo, ale nie Samotnie - Wakacje dla Singli pełne morzaWyobraź sobie… Ciepły piasek pod stopami, delikatny szum fal, złociste słońce zachodzące za horyzont. A do tego atmosfera pełna swobody,...
Zobacz więcej
| |
7 dni, 10–16 sierpnia 2025 | Krościanko nad Dunajcem Chłopaki i dziewczyny latem ruszają w Pieniny!Wyobraź sobie grupę Singli gotowych na przygodę w sercu Pienin! Razem wyruszamy na ekscytujące wędrówki, podziwiamy zapierające dech w piersiach...
Zobacz więcej
|
Wyjazdy dla Singli to jest to!
Dołącz do nas i ruszajmy razem...
…a dołączysz do elitarnej grupy
najlepiej poinformowanych Singli 😉
…i powiem Ci w tajemnicy, że czeka też na Ciebie mały prezent
Single ruszają razem...